Artur Lewczuk Artur Lewczuk
609
BLOG

Estetyka hałasu

Artur Lewczuk Artur Lewczuk Kultura Obserwuj notkę 4

 Gdyby ktoś mnie spytał o estetykę naszej polskiej codzienności, to powiedziałbym, że jest to estetyka hałasu. Wystarczy pobyć wśród ludzi, wystarczy chociaż trochę posiedzieć przed telewizorem, poczytać kolorowe czasopisma, posłuchać „debat politycznych”, żeby zacząć grzęznąć w hałasie jak w bagiennym mule.

Czym ta estetyka jest? To nie tylko nagromadzenie dźwięków ponad miarę, które nie układają się harmonicznie i nie tworzą melodii, to nie wyłącznie piskliwa, pełna wrzasków fala uderzeniowa, to coś znacznie więcej. Jej charakter wyraziście przedstawił Zbigniew Herbert w swoim wierszu „Pan Cogito a pop”. Estetyka hałasu to coś, co wynika z pewnej idei istnienia człowieka. Wyrasta ona z ziarna, jakim jest bóg dający sobie prawo ciskania gromów w co tylko mu się podoba, bowiem, jak mniema w swoim zarozumialstwie, poznał przyczyny wszystkiego, przejrzał na wylot ludzką duszę i dlatego nie wierzy ani w nią, ani w to, że ludzie mogą kierować się szlachetnymi intencjami. To bóg hecy, zainteresowany głównie karnawalizacją życia. On nie wątpi, że  posiada najdoskonalsze wagi mierzenia dobra i zła. I choć nie zna ani jednego pytania, to zna wszystkie odpowiedzi. Uwielbia być na czele zdarzeń i tonem nieznoszącym sprzeciwu wygłaszać swoje poglądy prostacką mową. Bóg tworzący estetykę hałasu opanował doskonale formę drugiej osoby liczby pojedynczej. Stara się mówić jak najgłośniej. Nic dziwnego – wie, że człowiek, jeśli chce, „żeby coś znaczył”, musi wyrażać się krzykiem, napastliwymi wyrazami – „inaczej nie idzie nic zdobyć”.

W jego języku trybem oznajmującym przeważnie jest ironia, a kiedy trzeba, ostre jak brzytwa szyderstwo. „Twórca” estetyki hałasu chętnie posługuje się też trybem rozkazującym, ale tylko wobec tych, którzy „mogą mu skoczyć”. Ceni „oryginalność” języka. O tym, że tak jest, możemy niejednokrotnie przekonać się, słysząc wypowiedzi o elegancko opakowanej recydywie tymiańszczyzny, lizusowskich spektaklach, podłych podchodach, fanatykach nienawiści, załganych hipokrytach, zacietrzewionych typkach, nikczemnych durniach, gruboskórnych prostakach, politycznych trupach, parodiach prawdziwych facetów, o zachowaniach podobnych do zachowań planktonu z wysychającej kałuży, o uprawianiu kłamstwa czy karłach moralnych.

Estetyka hałasu nie ma czasu na rozsupływanie rzeczywistych problemów. Interesujące ją tematy czerpie wyłącznie z rezerwuarów przyrody i fizjologii. Stosowane w niej perspektywy życia są formowane przeważnie z głodu trzewi. Jedną z jej ulubionych technik jest puszczanie oka, dawanie do zrozumienia. Estetyka hałasu nie znosi bieli, którą uważa za kolor nienaturalny i pozbawiony walorów. Za to jest jaskrawo ciemna w opisywaniu jej wrogów. Często w niej zobaczyć można jęzory opuchniętej czerwieni obracające nieustannie pieśni o miłości, aż do wystąpienia piany.

Kiedy Pan Cogito wybrał się pewnego razu na koncert muzyki pop, żeby przyjrzeć się bliżej estetyce hałasu, przekonał się, że nie ma ona mocy artykulacji sensu. Ze swojej natury nie potrafi wyrazić półtonów, cały czas operując tym samym jednostajnym, wysokim „cha, cha”, nawet wtedy, kiedy jej kłamstwa zostają obnażone. Kłopot z nią polega na tym, że nie respektuje formy, nie umie wyrażać się w pięknym i funkcjonalnym kształcie, z którego warto brać wzór. Ona nie ma w sobie woli opisywania, jest w niej jedynie wola wyrażania – emocji, sądu na czyjś temat. Jeśli sąd dotyczy jej wyznawców, jest aktem pochwały, jeżeli odnosi się do tych, którzy dostrzegają tkwiące w niej niebezpieczeństwo, jest aktem nienawiści. Estetyka hałasu może co najwyżej wywołać litość, ale nie prawdę, bo ona „nie oplata się// wokół tajemnicy//nie poznaje jej kształtów”.

Pan Cogito ma świadomość, że jest ona pociągająca pod pewnym względem – nie wymaga zbyt wiele od człowieka, zwalnia go od różnych trudów życia, pracy nad sobą. Wystarczy gładko i płynnie opowiadać o swoich wrażeniach, emocjach, pragnieniach, pożądaniach, o tym, czego się nie znosi, a co lubi, żeby się w niej mieścić. Wystarczy umieć opowiadać anegdoty, dykteryjki, doprowadzić do „trzęsienia ziemi”, przysypać kogoś „kamienną lawiną”, aby zostać uznanym za obiecującą postać, ciekawą osobę, której warto poświęcić szpaltę czy pierwsze miejsce w telewizyjnych wiadomościach dnia. Estetyka hałasu jest też bardzo przydatna dla władzy politycznej, takiej, która jest głównie towarzystwem osobistych interesów. Pozwala bowiem, ukryć jej prawdziwe intencje, umożliwia ucieczkę od odpowiedzialności i podzielenie ludzi tak, że nie będą oni zdolni do stworzenia podmiotowego organizmu realizującego ponadindywidualne cele.

Czymś przeciwnym estetyce hałasu jest estetyka głosu, wyrażająca się w mądrej formie i mądrej treści. Łączy ona ludzi i wiąże ich ze światem, pozwala im wzajemnie rozumieć się i wspólnie tworzyć wielkie dzieła. Ona nie rodzi się z estetyki hałasu, bowiem opiera się na wysiłku w rozpoznawaniu rzeczywistości, interpretowaniu jej i wyciąganiu wniosków. Estetyka głosu wymaga uwagi, prawdy i rzetelnej rozmowy. W niej wszyscy mają takie samo prawo do wyrażania swoich myśli. Poza tym nawołuje do działania dla wspólnego dobra i realizuje się przez wspólne dobro. Taka estetyka powstaje z ciszy. Czerpie często z przeszłości, a nie z „nowych dżungli porządku”. Opiera się na stylistce Homera, ale i Horacego. Przemawia mową opartą na gramatyce tradycji. Jest to jednak estetyka, którą u nas można zobaczyć rzadko, to znaczy nie wszędzie.

Czy to oznacza, że jesteśmy skazani na estetykę hałasu? Wydaje się mi, że sprawa nie jest przesądzona. Towarzyszący jej krzyk wcześniej czy później doprowadza do ochrypnięcia gardła, a w konsekwencji tego do zamilknięcia. Nie warto jednak tylko na tym opierać nadziei, krzyk niekiedy potrafi trwać bardzo długo. Trzeba pamiętać, że nie uda się nam jej przezwyciężyć, jeśli nie ocalimy ciszy i to takiej, która potrafi odważnie mówić. Wtedy dopiero zaczniemy słyszeć się naprawdę i rozumieć naprawdę. 



 

"Pisz piórem, kochany Francesco. Słowa pisane mieczem nie są trwałe. Pióro i zeszyt to prawdziwe fundamenty prawdziwego mocarstwa." Bolesław Miciński Moje fotografie https://www.deviantart.com/arte22/gallery

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura