Artur Lewczuk Artur Lewczuk
894
BLOG

Megafon Palikota

Artur Lewczuk Artur Lewczuk Polityka Obserwuj notkę 2

 

Przeważnie wydaje się nam, że zobaczenie prawdy wymaga mozolnego wysiłku, że wiąże się ze żmudną analizą, pracowitym odkrywaniem wielu warstw zdarzeń albo z misternym zszywaniem bardzo wielu informacji. A ona często, nie dość że jest na wyciągnięcie ręki, to jeszcze jawnie staje przed naszymi oczami. Wystarczy jedynie jakiś fakt poobracać w myśli, wystarczy spojrzeć przez niego jak przez lunetę na świat, a okaże się, że w jego niekiedy przezroczystej, a niekiedy nieco mętnej soczewce można dostrzec prawdę. O tym świadczyć może niedawny pobyt Janusza Palikota w Siedlcach.

Janusz Palikot swojej siedleckiej peregrynacji nie zaliczy chyba do udanych, bo pojawiając się w mieście uważanym za stolicę Podlasia został potraktowany przez siedlczan jako persona non grata.

Ale ja w zasadzie nie o tym chcę powiedzieć. Chcę powiedzieć o tym, w jaki sposób Janusz Palikot rozmawiał w Siedlcach z „czynnikiem obywatelskim” i o tym, co siedleckie widowisko mówi o sposobie sprawowania władzy w naszej ojczyźnie. Gdy „czynnik obywatelski” próbował wyartykułować swój ból oraz bunt przeciwko postępowaniu Janusza Palikota, gdy chciał uświadomić mu, że prowadzi młodość na manowce pustki wiary i gdy zasypał „naszego filozofa” pytaniami egzystencjalnymi, pomarańczowy Janusz Palikot przymknął oczy i zamienił się w oskarżycielski krzyk. Słuchając tego krzyku przez moment nawet myślałem, że oto objawił się nam na nowo Marcin Luter. Po chwili jednak, gdy utkwiłem w gąszczu jego słów, nabrałem przekonania, że przywódca RP jednak chce się jawić nie Lutrem, ale Sokratesem. Janusz Palikot przechadzający się uliczkami Siedlec, próbując na rynku zgromadzić wokół siebie choćby tłumek słuchaczy, okazał się jednak nieudaną podróbką Sokratesa. A to dlatego, że w jego mowie nie było odniesień do opowiedzianego mu dopiero co dramatu życia ani do zadanych mu pytań. Jego mowa przypominała piosenkę „puszczaną” na okrągło z winylowej, zdartej płyty, a nie rozważania kogoś, kto prowadzi innych ku prawdzie, posługując się metodą sokratejską. Zainscenizowany przez Janusza Palikota dialog dokonał się na zasadzie: „Mówcie sobie, a ja sobie”. Szczególnie przejmujące było w nim to, że na głos starszej kobiety, ktora zaczęła z nim rozmawiać, Janusz Palikot odpowiedział głosem z megafonu. Widowisko tym samym stało się poruszającą niezmiernie groteską. Przemawiający Januszem Palikotem megafon, skierowany wprost na nią, całą swoją mocą próbował stłumić głos protestu i wątpliwości wydobywający z się z kobiecych ust. Chciał zagłuszyć go tak, jakby istniał jeden prawdziwy głos, a żadnego innego głosu nie było na ziemi.

Ignorujący wypowiedzi swoich adwersarzy Palikot i jego tuba są dla mnie przejawem formy, jaką posługuje się często władza w „rozmowach” z tymi, którzy nie są w niej zadurzeni i którzy „bezczelnie” w nią wątpią. Jest wyrazem formy, jaką władza stosuje, by utrzymać w wierze tych, którzy w nią uwierzyli. Tu także wszelkie protesty, „sądy nie do przyjęcia” puszcza się mimo uszu – stąd ważne pytania związane z katastrofą smoleńską pozostają ciągle bez odpowiedzi. Tu także próbuje się mówić krzykiem pełnym oburzenia z powodu „niegodziwości i nieodpowiedzialności” opozycji. Tu także próbuje się zagłuszyć istnienie myśli, przekonań przez władzę niepożądanych. Gdy tylko zaczęły się sączyć informacje na temat wyników sekcji zwłok Przemysława Gosiewskiego i Janusza Kurtyki, zaraz próbowano informacje te tamować „newsem” o przekazaniu Andrzejowi Lepperowi przez Jarosława Kaczyńskiego wyników testów DNA dziecka Anety Krawczyk. A teraz, tuż przed drugą rocznicą katastrofy smoleńskiej znowu słyszymy o stanowczym „nie” dla „grania Smoleńskiem”. Znowu słyszymy, że prezydent Lech Kaczyński miał mnóstwo wad. I jednocześnie dowiadujemy się, że układająca się świetnie współpraca pomiędzy prokuraturą polską a rosyjską sprawiła, że od Rosjan otrzymaliśmy sześć „kolejnych tomów akt śledztwa w sprawie katastrofy samolotu Tu-154M pod Smoleńskiem”.

Kiedy ciekawy świata przeskakuję z jednego telewizyjnego kanału informacyjnego na drugi, mam wrażenie, że słyszę wciąż ten sam „krzyk” wydobywający się z tej samej tuby i jest to niestety często krzyk, od którego może ogłuchnąć serce. Tuby władzy są u nas tak ustawione, że trudno uniknąć ich zasięgu. Janusz Palikot poprzez to, jak „rozmawia” z ludźmi, wpisuje się w ich system. Podobieństwo jego megafonu do tub, których używa władza i sposób, w jaki z niego korzysta, rodzi we mnie przypuszczenie, że Janusz Palikot jest nie tylko nieudaną imitacją Sokratesa, ale i nieudaną imitacją opozycji.

"Pisz piórem, kochany Francesco. Słowa pisane mieczem nie są trwałe. Pióro i zeszyt to prawdziwe fundamenty prawdziwego mocarstwa." Bolesław Miciński Moje fotografie https://www.deviantart.com/arte22/gallery

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka