Artur Lewczuk Artur Lewczuk
1264
BLOG

Powracająca fala – setna rocznica śmierci Bolesława Prusa

Artur Lewczuk Artur Lewczuk Kultura Obserwuj notkę 6

 

W wielu muzeach, oprócz sal wystawowych, które przemierzają zwiedzający je ludzie, są zaplecza, magazyny, w których leżą ukryte dzieła sztuki. Niewidoczne dla oczu, nieobjęte sercem, niedotknięte rozumem z czasem nikną całkowicie pod czarnym przykryciem niepamięci. Bywa na szczęście i tak, że jakiś poławiacz piękna, mądrości z głębin przeszłości wydobywa zatopione przez niepamięć skarby kultury.

Zastanawiając się nad tym, co może wydarzyć się w rozpoczynającym się właśnie Roku Bolesława Prusa, wyobrażam sobie, że będzie on czasem, kiedy podobnie, jak  niektóre zapomniane dzieła sztuki w muzeach, na nowo zostanie wydźwignięta twórczość tego pisarza, że Prus ze swoją filozoficzną, polityczną, społeczną myślą stanie się w końcu pisarzem kształtującym nasze społeczeństwo w całej jego rozciągłości – nie tylko jako autor „Lalki”, ale i „Faraona”, „Emancypantek”, znakomitych opowiadań, nowel i niezwykłych felietonów, które dla niego były kronikami ludzkiego czasu. Byłaby to szansa na to, żebyśmy, nie wyrzekając się naszej narodowej romantycznej proweniencji, zaczęli patrzeć na siebie w sposób analityczny, krytyczny i ironiczny jednocześnie, bez, z jednej strony, egzaltacji i bez, z drugiej strony, kosmopolitycznego zobojętnienia na nasze narodowe sprawy, a to dlatego, że Bolesław Prus takiego patrzenia uczy znakomicie. Będąc wnikliwym obserwatorem życia w najprzeróżniejszych przejawach prawdy o ludzkim świecie, Prus jest jednocześnie wizjonerem wyrosłym na gruncie racjonalizmu, pragmatyzmu, scjentyzmu, pracy organicznej, pracy u podstaw, idei wspólnotowego, efektywnego i utylitarnego trudu. To pisarz, który potrafił bezkonfliktowo połączyć w jedną postawę egzystencjalną optymizm i sceptycyzm. Pisarstwo Bolesława Prusa to nie tylko rezerwuar myśli, to także rezerwuar piękna form literackich. Prus to niedościgniony mistrz ezopowego języka, pozwalającego niepostrzeżenie dla cenzury osadzać w tekście myśl patriotyczną. Być może dotąd zazwyczaj pomijana w rozważaniach krytyków literackich ezopowość literatury Prusa była przyczyną tego, że niektórzy z nich byli skłonni myśleć o autorze „Lalki” jako o pisarzu, który unikał w swojej twórczości jawnego zajmowania się kwestiami politycznymi. 

Wystarczy chociażby przeczytać jego „Powracającą falę”, aby to wszystko sobie uświadomić. 

Bohater tego opowiadania – Adler – jako młody niemiecki robotnik, nieźle zarabiając, starał się korzystać z życia, jak tylko można. Gdy jednak niespodziewanie dla siebie stał się właścicielem trzystu talarów, opanowała go niepohamowana chęć zdobycia majątku. Udało się mu założyć w Polsce fabrykę, która zaczęła przynosić ogromne dochody. Narodziny syna – Ferdynanda – wniosły nowy cel do życia fabrykanta – zaczął jeszcze intensywniej pomnażać swój kapitał, by zapewnić dziecku wygodne i beztroskie istnienie. Bezgraniczna, a zarazem ślepa miłość ojca do syna ostatecznie sprawiła, że Ferdynand stał się utracjuszem i próżniakiem, skwapliwie korzystającym z rodzinnego bogactwa. Zaciągane przez niego długi, co prawda nieustannie nadszarpywały zasoby finansowe ojca, ale ten umiejętnie je uzupełniał, czyniąc „oszczędności" w swojej fabryce. Namiętność do pieniędzy, skoncentrowanie się na własnym szczęściu, a tym samym niedostrzeganie potrzeb innych ludzi sprawiły, że fabrykant przeistoczył się w istotę bezwzględną w działaniu, która pośrednio przyczyniła się do upadku moralnego, a w konsekwencji tego do śmierci swojego dziecka. 

Oś akcji opowiadania wyznacza starcie dwóch par bohaterów. Z jednej strony zostały przedstawione relacje, jakie zachodzą między właścicielem fabryki i Kazimierzem Gosławskim, który pracował jako mechanik w fabryce Adlera, z drugiej zaś B. Prus ukazał konflikt między Ferdynandem a Zaporą – sędzią gminnym. Oba konflikty przebiegają na linii starcia pomiędzy niemieckim kapitalistą i młodym polskim robotnikiem oraz na linii sporu między synem Adlera i polskim obywatelem ziemskim. 

W fabryce Adlera Gosławski wyróżniał się spośród innych robotników wiedzą i umiejętnościami. Był to człowiek nietuzinkowy, o wysokiej inteligencji, z pasją wynalazcy, mający wyraźnie określony cel w życiu – pragnął założyć własny warsztat ślusarsko- kowalski. Wydawać by się mogło, że obdarzony wieloma zaletami będzie mógł wkrótce spełnić swoje oczekiwania. Miał nadzieję, że zarobione w fabryce Adlera pieniądze pozwolą mu stanąć na nogi.

Młody robotnik swoje życiowe powodzenie uzależnił od łaski bądź niełaski niemieckiego fabrykanta, a więc niejako powierzył swój los w jego ręce. Żeby zrealizować postawiony sobie cel, godził się na upokorzenia, jakie go spotykały ze strony „chlebodawcy”. Pracował ponad ludzkie siły: „Przychodził do fabryki o piątej, wracał do domu czasem o jedenastej w nocy taki zmęczony i senny, że niekiedy z żoną się nie witał, tylko upadał w ubraniu na łóżko i zasypiał jak kamień”. Adler, widział zdolności Gosławskiego, ale nie dawał tego po sobie poznać. Nie chciał, żeby  polski robotnik nabrał poczucia własnej wartości, a tym samym stał się człowiekiem domagającym się swoich praw. Dla niego Polak zajmujący wysokie stanowisko w fabryce wydawał się niebezpieczny, dlatego też pragnienie Gosławskiego, by zostać pierwszym mechanikiem, nigdy nie mogło się ziścić. Niemiecki fabrykant wykorzystywał Gosławskiego do tego stopnia, że ten w końcu „wyglądał jak automat". Kiedy wyczerpany nadmierną pracą przez swoją nieostrożność uległ wypadkowi, Adler potraktował go jak bezużyteczny przedmiot.

Historia Gosławskiego kończy się tragicznie nie tylko ze względu na nikczemne postępowanie właściciela fabryki, ale także z  powodu jego samego. Dążąc do poprawy swojej sytuacji materialnej, przekroczył niewidzialną dla siebie granicę, za którą stracił godność. Nie widział swojego wysiłku, swojej egzystencji w szerszym kontekście spraw narodowych, nic więc dziwnego, że jego życie nabrało tragicznego wymiaru. Gosławski stał się biernym narzędziem w rękach Adlera, nie znalazł w sobie dość siły, by zachować niezależność i zdystansować się wobec człowieka, którym w skrytości ducha pogardzał. Jego doraźne potrzeby, konformizm wzięły górę nad rozsądkiem, nad szacunkiem dla samego siebie, nad dobrze pojętą dumą. Źródłem dramatu młodego polskiego robotnika było to, że nie zdobył się na opór przeciwko temu, co z nim chciano uczynić, i uczyniono. Ostatecznie stał się przykutym do jednego miejsca niewolnikiem, ubezwłasnowolnioną istotą, której nadzieje zamieniły się w poczucie klęski.

Jego postawa została w utworze antytetycznie zestawiona z postawą sędziego gminnego – Zapory. Jest on kimś, kto ma w sobie ogromną siłę, niezłomność, to także ktoś, kto potrafi stawić opór, stać się tamą powstrzymującą „groźne fale”. Zapora „w kim poznał pracowitość”, tego od razu traktował jako swojego przyjaciela. Ludźmi złymi, pozbawionymi charakteru, próżnującymi gardził i nie starał się nawet tego ukrywać. Jego wierność ideałom, pobudki patriotyczne sprawiały, że o Ferdynandzie Adlerze wyrażał się jak najgorzej i swojej opinii o nim nie ukrywał. Syn Adlera „był pewny, że prędzej czy później wszyscy ugną się przed nim, że nikt nie ośmieli się stawiać mu oporu”, nic więc dziwnego, że postawa sędziego była dla niego czymś nieoczekiwanym i stanowiła rodzaj wyzwania. Kiedy młody Adler już  po śmierci Gosławskiego zamówił w restauracji darmowy bankiet dla wszystkich, którzy do niej przyjdą, jego gest spotkał się z ogólną aprobatą polskiej małomiasteczkowej społeczności. Kto tylko mógł, chętnie skorzystał z zaproszenia Ferdynanda. Tym samym szybko rozgrzeszono Adlerów  z ich nikczemności. Dla Zapory takie zachowanie rodaków stało się niezwykle wymowne i symboliczne w kontekście doznawanych przez Polskę cierpień ze strony zaborców – stanowiło rodzaj zdrady narodowej godności, wyrzeczenia się pamięci wyrządzonej narodowi krzywdy, było znakiem narodowego serwilizmu. Kiedy przypadkiem staje twarzą w twarz z Ferdynandem i zostaje mu przedstawiony, nie podaje synowi Adlera  ręki, w ten sposób pokazuje, co sądzi o fabrykancie i jego synu. A gdy wyraźnie dotknięty takim zachowaniem syn Adlera wyzywa go na pojedynek, Zapora przyjmuje to z niezwykłym spokojem i odwagą. Tym samym świadczy o pewności swoich przekonań, zasad, o swojej determinacji w obronie podstawowych wartości etycznych i narodowych. Jego zachowanie staje się znakiem moralnego zwycięstwa nad brutalną siłą.

Klęska Gosławskiego i zwycięstwo Zapory są znaczące. Losy obu bohaterów pokazują dwie odmienne postawy wobec zaborczego żywiołu oraz ich konsekwencje. Autor opowiadania pragnie uświadomić, że akceptacja trudnej i bolesnej dla Polaków rzeczywistości, pasywność egzystencjalna, powierzenie narodowego potencjału w ręce obcych sił, zatrata poczucia własnej wartości ostatecznie  doprowadzają do klęski człowieka i naród. W przekonaniu B. Prusa Polacy, aby trwać, muszą zdobyć się na opór podejmowany przede wszystkim na płaszczyźnie moralnej, sprowadzający się do odwagi cywilnej, zachowania honoru, sprawiedliwości we wszelkim działaniu i ocenianiu, dystansowania się wobec zła. Ma on również polegać na dążeniu do zachowania egzystencjalnej niezależności, okazywaniu siły narodowego charakteru i umacnianiu poczucia tożsamości.

Autor „Powracającej fali” nie miał złudzeń, że wzrost obcego kapitału na ziemiach polskich przyczyni się do polepszenia warunków bytu Polaków,  że wzmocni ojczyznę ekonomicznie i społecznie. To swoje przekonanie wyraził poprzez ciekawą organizację przestrzeni, w jakiej rozgrywają się wydarzenia zaprezentowane w opowiadaniu. W ekspozycji utworu fabryka Adlera została ukazana jako gmach oblany złocistymi promieniami słońca, z czym kontrastował jej ciemnowiśniowy komin, który nieustannie wyziewał czarne kłęby gęstego dymu. Ma to bez wątpienia metaforyczne znaczenie: dym jest znakiem niszczącej, niosącej śmierć siły uosabianej przez Adlera. Symboliczne zestawienie w opisie złotego koloru, będącego znakiem bogactwa, z czerwienią i czernią, rodzącymi skojarzenia z cierpieniem, krwią i śmiercią, wyraziście uwypukla charakter miejsca zdarzeń, jego dwuznaczność jak i dwuznaczność osobowości niemieckiego kapitalisty. Podobną funkcję pełni opis dworku, w którym mieszkał Adler: dom znajdował się w pięknym ogrodzie, pełnym bujnych różnobarwnych kwiatów, na tle których zaznaczały się białymi płatami ściany wykwintnego pałacyku zbudowanego w stylu włoskim. Obok niego usytuowana była altana, gdzie fabrykant spotykał się z przyjaciółmi, gawędząc o dawnych czasach albo bieżących wiadomościach, jednocześnie pijąc reńskie wino. Niedaleko tego miejsca stały robotnicze zabudowania, obok których można było zobaczyć  brudne dzieci chodzące w podartych ubraniach, niekiedy w oknach tych zabudowań można było dostrzec blade i smutne twarze kobiet. Wykorzystując symboliczne znaczenie barw oraz zestawiając w opisie elementy dynamiczne ze statycznymi (np. witalność, radość mieszkańców pałacyku zestawiona z apatią, przygnębieniem mieszkańców robotniczych domów),   Bolesław Prus zarysował dwie nieprzystające do siebie przestrzenie, w których panują odmienne warunki życia i określił charakter oraz rolę obcego żywiołu narodowego w egzystencji społeczeństwa polskiego. Niemiecki właściciel fabryki żyje w przestrzeni przypominającej rajski ogród, natomiast polscy robotnicy istnieją w przestrzeni upodobniającej się do piekła, pełnej cierpienia, udręki, którą niesie codzienność.

Adler, osiedliwszy się w Polsce, Polaków traktował jako tanią siłę roboczą, odnosząc się do nich z pogardą i lekceważeniem, nic więc dziwnego, że w swoich przedsięwzięciach gospodarczych widział jedynie zysk ekonomiczny, że odległa mu  była idea utylitaryzmu społecznego. Wyraziście to uzmysławiają doznania pastora Boheme przyglądającego się posiadłości fabrykanta: „Był kontent, że widzi dokoła siebie zielone zboże, nad sobą niebiosa obrzucone białymi i siwymi obłokami i że ogólny wygląd fabryki Adlera przypomina mu miejscowość z lat dziecinnych. Takie same piętrowe domy ustawione w dwa szeregi, takie drzewa, taki układ fabryczny, zbudowany w podkowę pałacyk właściciela, sadzawka w ogrodzie...

Szkoda, że nie ma tu ochrony dla małych dzieci, szkoły dla większych, domu dla starców, szpitala... Szkoda, że Adler nie pomyślał o tych budynkach, chociaż swoją fabrykę ukształtował na wzór brandenburski.”

Bolesław Prus w tym fragmencie finezyjnie posłużył się mową pozornie zależną i rozplanował układ graficzny tekstu, dzieląc go na dwa segmenty. Dzięki temu wypowiedź nabiera wieloznaczności. Z jednej strony, może ona stanowić przytoczenie myśli pastora, z drugiej zaś, być także rodzajem ironicznym skomentowaniem zachowań Adlera. Ironią jest też powtórzenie słowa „szkoda” oraz użycie wielokropka, jako znaku niedomówienia, które powinien uzupełnić sam czytelnik. Zabiegi te pełnią w utworze funkcję szyfrowanego języka.

B. Prus w swoim opowiadaniu stara się powiedzieć, że Polacy powinni górować nad innymi nacjami swoim potencjałem etycznym, kulturalnym, intelektualnym, sprawiedliwością ducha. Jednocześnie wyraża poważne wątpliwości co do tego, czy te postulaty mogą być zrealizowane – Zapora na tle społecznego rozkładu jest jednostką osamotnioną w swoich działaniach, podobnie jak stary szlachcic, który wyedukował Gosławskiego, „otworzył elementarną szkołę, w której dzieci uczyły się przede wszystkim czytania, pisania, religii, rachunków, tudzież szewstwa i krawiectwa.” Sąsiedzi starego szlachcica potępiali go twierdząc, że poprzez swoje działania „psuje chłopów” i w ten sposób plami swoje życie. Ten na stawiane mu zarzuty odpowiadał niezwykle znaczącym zdaniem: „...gdyby na świecie było wielu Robinsonów, którzy za młodu ze wszelkimi rzemiosłami obeznać by się musieli, to – byłoby mniej ludzi ograniczonych, hultajów i przykutych do jednego miejsca niewolników.” Powyższe słowa wyraziście ilustrują myśl polityczną i społeczną B. Prusa. Użyta przez niego antonomazja ujmuje naród polski jako zbiorowość rozbitków, którzy muszą zmagać się z nową trudną rzeczywistością, żyć w zmienionej przestrzeni świata. Chwyt ten wyraźnie odnosi się do sytuacji rozbiorów i dramatu narodu polskiego, ale jednocześnie wyznacza kierunek walki o wolność.

Pisarz przekonuje, że nie wystarczą szlachetne pobudki, jak w przypadku Gosławskiego, aby odmienić bieg zdarzeń, potrzebne jest jednocześnie skuteczne działanie. Naród powinien połączyć czystość ducha ze szlachetnością i pragmatycznym zachowaniem, dopiero wówczas może mieć szansę na spełnienie swoich pragnień i ocalenie.

„Powracająca fala” jest jednocześnie tekstem uniwersalnym, mówiącym, że zło rodzi zło, a nikczemne uczynki naruszające porządek moralny pociągają za sobą nieubłaganą karę, „co jak fala powraca w wyniku działania metafizycznych sił i zatapia sprawcę ludzkiej krzywdy”. Bez wątpienia w takim ujęciu „Powracającej fali” jest wiele racji. Stary fabrykant w zakończeniu utworu upodabnia się do Makbeta. Gdy po śmierci Ferdynanda pastor Boheme namawia go do zmówienia pacierza, Adler odpowiada: „Jaki ten wasz Bóg drapieżny”. Czuje się głęboko skrzywdzony i oszukany przez los zapominając, że „puchar, w który wlaliśmy truciznę, bezstronna Sprawiedliwość właśnie nam do ust przytyka.” Ogień pogardy, zła, jaki wzniecił, ostatecznie go pochłania. W ostatniej scenie pojawia się jako postać diaboliczna przechadzająca się wśród piekielnych płomieni: „Wśród piekielnego łoskotu, deszczu iskier, obłoków dymu, nad powodzią płomieni, które w korpusie głównym ogarnęły wszystkie piętra, w najwyższej sali wyraźnie widać było cień ludzki. Poruszał się on spokojnie, bez pośpiechu, jak czuwający nad robotnikami dozorca. Niekiedy stawał w którym z mnogich okien i patrzył – nie wiadomo czy na tłum zebranych czy na pałacyk (...). W fabryce, jeszcze przed chwilą bogatej i ogromnej, wszechwładnie panował ogień. Słychać było trzeszczenie płonących belek, pękanie murów i ciężkie upadki żelaznych machin. Adler, znakomity przemysłowiec, nieugięty wyznawca walki o byt, zebrawszy w ciągu kilkudziesięciu lat miliony, dobrowolnie przywalił się ich gruzami.” Inaczej być nie mogło,  bowiem  wszelkie ludzkie wysiłki nieoparte o wartości etyczne nieuchronnie prowadzą człowieka ku klęsce – takie właśnie przekonanie wyraża Prus w swoim opowiadaniu. 

Urok twórczości Prusa polega na tym, że pisarz ten potrafi równoważyć przeciwne sobie racje. Jego twórczość nie jest twórczością, która potępia w czambuł albo taką, która gloryfikuje bezkrytycznie, tym samym stwarza czytelnikowi szansę na samopoznanie i samokształcenie. Nie ma w niej apokaliptycznej histerii, nie ma też zimnego cynizmu. W niej łączy się pesymizm z nadzieją, tradycja z nowoczesnością, scala się duch z rozumem, indywidualizm ze zbiorowością, historia ze współczesnością. Bolesław Prus to pisarz antynomii i syntezy, detalu i uogólnienia, konkretu i symbolu, powagi i humoru, erudycji i prostoty, który opanował doskonale sztukę posługiwania się słowem. Może więc jeśli wróci do nas falą swoich dzieł, powróci do nas w końcu fala narodowego poczucia dumy i godności. Kto wie, wszystko się zdarzyć może, nawet powrót mądrości narodu – w każdym bądź razie twórczość Bolesława Prusa stwarza taką szansę.   

"Pisz piórem, kochany Francesco. Słowa pisane mieczem nie są trwałe. Pióro i zeszyt to prawdziwe fundamenty prawdziwego mocarstwa." Bolesław Miciński Moje fotografie https://www.deviantart.com/arte22/gallery

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura