Artur Lewczuk Artur Lewczuk
112
BLOG

Sztuka sugerowania

Artur Lewczuk Artur Lewczuk Polityka Obserwuj notkę 4

Już od pierwszych chwil tragedii pod Smoleńskiem narastał chaos informacyjny. Co rusz pojawiali się różni świadkowie i eksperci, którzy dostarczali informacji, by "rozjaśnić" mrok tajemnicy przyczyn katastrofy naszego samolotu.

Rosjanie a sztuka sugerowania

"Wyjaśnianie" ze strony Rosjan zaczęło się od próby przekonania nas, że Rosjanie w akcie swojej troski o bezpieczeństwo polskiej delegacji prosili, ostrzegali pilotów samolotu z prezydentem Lechem Kaczyńskim, by nie lądowali w Smoleńsku ze względu na pogarszającą się pogodę. Ale Polacy, jak to Polacy - nie posłuchali. Co w domyśle może znaczyć, że Polacy z zasady nigdy Rosjanom nie ufają, nigdy im nie wierzą. Nie są zdolni słuchać dobrych rad innych. I jak na tym wychodzą?

Potem pojawił się motyw mgły, która wraz z biegiem czasu coraz bardziej gęstniała w różnego rodzaju doniesieniach prasowych. Bardzo dziwiono się, że piloci samolotu z polską delegacją próbowali przez tę mgłę przebić się. Zdziwienie sugerujących było tak duże, że człowiek mógł nabrać przekonania, że polski samolot nie miał urządzeń nawigacyjnych i nie był wyposażony w żaden system umożliwiający lądowanie w trudnych warunkach, a pilotom zabrakło rozsądku. Następnie dowiedzieliśmy się, że samolot prezydencki kilka razy próbował podchodzić do lądowania. Jak potem okazało się, nie było to prawdą. No cóż, ale przez jakiś czas niektórzy mogli pomyśleć, że Polacy nigdy nie wyleczą się z ich "chorego romantyzmu".

W dalszej części napływu informacji mogliśmy usłyszeć, że pilot nie potrafił porozumieć się z wieżą kontrolną. Dzięki temu co niektórzy raz jeszcze mogli upewnić się w swoim przekonaniu, że z Polakami nie jest łatwo porozumieć się, nie tylko co do istoty rzeczy, ale i w ogóle.

By jeszcze bardziej okoliczności katastrofy były "naświetlone", dowiedzieliśmy się, że krótko przed nią łączność z polskimi pilotami urwała się, że nie odpowiadali na pytania rosyjskiego kontrolera lotów. Inteligentny odbiorca takiej informacji w mig  mógł pojąć, że prawdopodobnie między pilotami wyniknął jakiś spór; być może nie potrafili czegoś ze sobą uzgodnić - nic dziwnego, Polacy to naród awanturników, skłony do kłócenia się z kimkolwiek o byle co. Później próbowano nam wmówić, że prawdopodobnie piloci pomylili jar leżący niedaleko lotniska z pasem startowym Chyba jednak szybko zorientowano się, że w tym przypadku w sztuce sugerowania przesadzono i szybko z tej sugestii wycofano się, to znaczy zaprzestano natarczywie ją rozpowszechniać.

Polacy a sztuka sugerowania

Zaraz potem sztuka sugerowania rozpleniła się na Polskę. W odróżnieniu od rosyjskich twórców sztuki sugerowania, którzy kładli nacisk na aurę i braki  pilotów w umiejętnościach pilotażu, polscy twórcy sztuki sugerowania położyli nacisk na zachowanie i osobowość prezydenta Lecha Kaczyńskiego.

Zaczęliśmy być przekonywani, że decyzja pilotów o podjęciu próby lądowania była przez niego na nich wymuszona. Starano się nam wmówić, że piloci nie byli asertywni i prawdopodobnie ulegli naciskom. Przypuszczenie to poparto przypomnieniem wydarzenia związanego z lądowaniem samolotu z prezydentem Lechem Kaczyńskim w Azerbejdżanie.  Stąd prosty wniosek: polski prezydent to człowiek porywczy, apodyktyczny, potrafiący narazić innych na niebezpieczeństwo po to tylko, żeby zaspokoić swoje ambicje polityczne. Z powodu tego przypuszczenia przez jakiś czas mogliśmy słyszeć, że technicy badający czarne skrzynki próbują odczytać dźwięki z przedziału dla pasażerów, które było słuchać w kokpicie. Tylko czekać, kiedy będziemy mieli okazję dowiedzieć się, w jaki sposób piloci byli „ponaglani”, „przymuszani” do lądowania.

Wreszcie posunięto się do czegoś szczególnie podłego: Zaczęto mówić o ostatnich chwilach ofiar katastrofy, o ich „przerażających krzykach”. A zaraz potem rozległy się głosy, że nie można mówić o nich jak o bohaterach, lecz jako o ludziach, którzy zginęli w wypadku. Próbowano odheroizować ofiary katastrofy pod Smoleńskiem; ktoś chciał odebrać ich śmierci wymiar ofiarniczy. Później położono nacisk na „opóźniony” wylot samolotu z Okęcia, spowodowany spóźnieniem się prezydenckiej pary.

Mimo różnic, rosyjska i polska sztuka sugerowania mają elementy wspólne. Po pierwsze, przyczyn rozbicia polskiego samolotu upatrują w ludziach znajdujących się na jego pokładzie. Po drugie, towarzyszy im, jak mantra, twierdzenie, że samolot nie uległ awarii, że nie rozbił się z przyczyn technicznych.

Nowe odkrycia sztuki sugerowania

Uprawiana przez niektórych naszych polityków i dziennikarzy sztuka sugerowania doprowadziła jednocześnie do niezwykłych odkryć. Usłyszeliśmy, że Rosjanie udzielają nam teraz bezprzykładnej pomocy i okazują bezprzykładne współczucie. Dowiedzieliśmy się, że oto prawdopodobnie zbliżają się czasy wielkiej przemiany, że tylko czekać, jak oba narody wpadną sobie w ramiona, zaczną się poklepywać i prosić wzajemnie o wybaczenie. Niektórzy byli tak zauroczeni tym odkryciem, że postanowili stworzyć nowe odezwy do „Przyjaciół Moskali” i prosić o pojednanie – i tylko patrzeć, jak zaraz stworzony zostanie zestaw krzywd, których doznali Rosjanie ze strony Polaków, jak pojawią się głosy skierowane do Rosjan będące prośbami o przebaczenie.

Nasz rząd tak zachwycił się przemianą, która „dokonała się w Rosjanach”, że tak naprawdę Rosjanom pozostawił wyjaśnienie przyczyn smoleńskiej katastrofy. Próbuje przekonać, że tym razem Rosjanie zachowają się niezwykle odpowiedzialnie i z całą dokładnością, rzetelnością zbadają okoliczności katastrofy. Gdy to słyszę, mam jednocześnie wciąż pod powiekami obraz szczątków rozbitego polskiego samolotu, które zabrane z miejsca katastrofy, zostały potem zrzucone, jak popadło, na jedną pryzmę na płycie rosyjskiego lotniska. To bardzo bolesny obraz, bo jest w nim coś z odczucia sponiewierania, zlekceważenia.

Jak szlachetne intencje mają ci, którzy badają przyczynę katastrofy, mogliśmy przekonać się w kontekście czasu rozbicia się samolotu. Dopiero teraz wyszło na jaw, że czas katastrofy dotychczas podawany to w rzeczywistości czas pierwszych sygnałów alarmowych. Prawdopodobnie samolot rozbił się kilkanaście minut wcześniej, niż się podaje.

Kilkanaście minut wcześniej…kilkanaście minut ciszy…kilkanaście minut czekania…Tak, dużo może wydarzyć się w ciągu kilkunastu minut…Można wyobrazić sobie tę ciszę…Czy można było w tej ciszy jeszcze usłyszeć czyjś głos? Czy można było zobaczyć w tej ciszy czyjś ruch, czyjaś próbę ratowania się? Czy ta cisza była wypełniona słabnącym głosem czyjejś modlitwy?

Sztuka prawdy

Nachalność, ekspansywność, hałaśliwość sztuki sugerowania podjętej już od pierwszych chwil katastrofy przez Rosjan i część naszych „elit politycznych”, niestety, już zbiera swoje żniwo. Nie dość, że zrodziła nową gałąź sztuki sugerowania, w postaci teorii spiskowej, to zaczęła na nowo polaryzować polskie społeczeństwo. Raz jeszcze stała się dowodem na to, że polityka z etyką niewiele mają ze sobą wspólnego, że często wielkie nieszczęścia są wykorzystywane do realizacji doraźnych celów politycznych. Sprawiła, że autorytet władzy w odczuciu wielu Polaków uległ dalszemu osłabieniu, wprowadziła do naszego życia politycznego pogłębioną nieufność jednych wobec drugich, rozhuśtała morze emocji. A przecież wystarczyło zaniechać sztuki sugerowania i pamiętać o zasadach sztuki prawdy. Ale czy to możliwe? Czasami mam wrażenie, że dzisiaj sztuka prawdy to sztuka dawno zapomniana, zmurszała, że gdy się jej dotknie, zaraz zamienia się w próchno.

"Pisz piórem, kochany Francesco. Słowa pisane mieczem nie są trwałe. Pióro i zeszyt to prawdziwe fundamenty prawdziwego mocarstwa." Bolesław Miciński Moje fotografie https://www.deviantart.com/arte22/gallery

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka