Artur Lewczuk Artur Lewczuk
262
BLOG

Przywróćmy mądrość

Artur Lewczuk Artur Lewczuk Polityka Obserwuj notkę 0

Biegam już od długiego czasu oczami po ogłoszonym wczoraj tekście „Przywrócimy demokratyczne państwo prawa”, którego autorami są byli nasi prezydenci i kilku ich admiratorów, i muszę powiedzieć, że mam problem. Nie wiem, jak mam rozumieć ten tekst: Czy to jest coś w rodzaju listu w butelce z wołaniem SOS, czy testament tych, co żegnają się z politycznym życiem, a może odwrotnie – zwoływanie się tych, którzy chcą do niego wrócić, czy może to próba politologicznej dysertacji na temat tego, co dzieje się w świecie, a może to jedynie rozdanie dyplomów uznania? Trudno było mi rzecz rozstrzygnąć, bo czego się nie uchwyciłem, odpowiadając sobie na te pytania, to zaraz coś przeczyło przypuszczeniu. Skutek tego jest taki, że czuję, jak moja głowa wykpiwa i wyszydzała oko, oko zasię głowę, że aż palec nabija się z serca.

Co przemawia za tym, że to jest rzucony w odmęty codzienności list w butelce z wołaniem o pomoc? Na pewno niewyrażony wprost w tekście, ale w niego wpisany passus: „Wy nie wiecie, jak daleko oni zaszli, dlatego trzeba ich błyskawicznie”. O tym, że sytuacja, w jakiej znaleźli się twórcy tej epistoły jest dramatyczna, oni sami mówią w zdaniu: „Chwieją się fundamenty naszego bezpieczeństwa i rozwoju gospodarczego”. Poza tym w liście, tak jak w liście rozbitków, nie ma adresata. Co prawda, gdzieś tam w jego środku jest „apelowanie” do wszystkich Polaków, ale trudno powiedzieć, czy to jest jakaś apostrofa, czy jedynie mówienie o tym, co robią autorzy listu. Brak adresata pewnie wynika z tego, że wołający o pomoc rozbitkowie tak naprawdę nie wiedzą, na kogo mogą liczyć w sytuacji, w jakiej znaleźli się, więc pewnie liczą na los szczęścia. Wołają do jakichś „onych”, mając nadzieję, że ich wołanie ktoś usłyszy i ruszy im na pomoc, aby nie skruszały ich „fundamenty”. Najwyraźniej list ten ma zapach poczucia osamotnienia i bezradności. Chyba został napisany w stanie desperacji, bo jak inaczej można wytłumaczyć te mnogie w nim błędy językowe czy jego niespójność? Taka właśnie myśl wykluła się we mnie, kiedy pobieżnie przeczytałem wołanie tych, którzy pożegnali się z władzą całkiem niedawno.

Tak, mogła to być epistoła ratunkowa, ale coś w niej jest, co każe myśleć, że to raczej ostatnie pożegnanie. Kiedy ją czytałem raz jeszcze, to usłyszałem w sobie słowa z „Testamentu mojego” Juliusza Słowackiego. Najpierw była to tragiczna fraza: „Żyłem z wami, cierpiałem i płakałem z wami”. Nic dziwnego, że ta fraza wyfrezowała się we mnie, bo przecież autorzy listu, tak jak i inni, byli i są uciskani przez „drakońskie ustawy”, zastraszani projektami prawa zakazującego usuwanie ciąży. Są wplątywani w różne konflikty i widzą, jak „niszczony jest porządek konstytucyjny”. A potem wybrzmiały słowa kolejne: „Nigdy mi, kto szlachetny, nie był obojętny”. Dlaczego i one? – pomyślałem. Jakim cudem? Ale kiedy zagłębiłem się w tekst „testamentu”, zrozumiałem, co je wywołało: przecież wyszedł on spod pióra tych, którym „drogie są państwo i demokracja”. No i do tego to jeszcze ich zaklinanie, by żywi nie tracili nadziei, by stanęli w obronie swobód obywatelskich i stali się prawi i sprawiedliwi. A, i ta ostatnia wola, by KOD nie przemienił się w partią polityczną. Testament, jak się patrzy.

Kiedy już prawie utwierdziłem się w tym, że „Przywrócimy demokratyczne państwo prawa” jest testamentem politycznym, to jednak zawahałem się. Nie sposób bowiem nie zauważyć, że ten tekst zawiera profetyczną wizję sądu na tymi, którzy odważyli się „złamać Konstytucję”. W dodatku dowiedzieć się z niego można, że całkiem niedalekie ma być tej wizji ziszczenie –  albowiem nastąpić to może w miesiącach najbliższych. A zatem chyba tak, proroctwo, tekst apokaliptyczny, czyli „księga nadziei” stworzona contra spem spero, by podtrzymać na duchu tych, którzy zaczęli wątpić, że „władza znowu będzie nasza”. Nic tylko myśleć, że oto siódma pieczęć została złamana, by powiedzieć, jak marny los czeka tych, którzy stare prawo stratowali i postanowili zasiać ziarna prawa nowego.

Uf, westchnąłem z ulgą i w jednym momencie pokraśniałem. Wydało się mi, że w końcu odkryłem tajemnicę tekstu. Nie dawała mi jednak spokoju enumeryczność tego proroctwa, zawarte w nim polityczne uwagi na temat rządzących. I zaraz pomyślałem: O nie, nie wionie z tego tekstu zapach samotności, a tym bardziej żółta woń starości, nie płacz w nim i zgrzytanie zębów ani profetyczne objawienia, to przecież czysty Machiavelli, to próba politologicznej dysertacji na temat tego, czym jest władza i czym być powinna. Czego z tej rozprawy można dowiedzieć się? Otóż jej autorzy chcą przekonać, że władza polityczna z natury jest gniazdem os i szerszeni. Mówią, że rządzący rządzą poprzez konfrontację ze wspólnotą, na ogół niszczą ją, dlatego potrzebna jest mobilizacja społeczeństwa w obronie przynależnych ludziom praw. Przekonują, że opozycja parlamentarna nie powinna ulegać presji rządzących i że nie może negocjować z nimi w kwestach fundamentalnych, tym bardziej że to „władza eskaluje konflikty i podziały w społeczeństwie”. Poza tym dowiedzieć się z owej dysertacji można, że „spójność Unii” jest zagrożona, bo rządzący dopuszczają się antyeuropejskich i ksenofobicznych wypowiedzi, co, działa na korzyść interesów imperialistycznej Rosji.

Nie ma co, poważna politologia – pomyślałem. I ledwo zdążyłem tak pomyśleć, poczułem zapach lukru, jakby tekst był upaćkany glazurą cukierniczą. Czyżby słodki pączuszek? Gdyby tylko pączuszek, mnóstwo pączusiów; a to dla sędziów Trybunału Konstytucyjnego, a to dla innych sądów, reprezentacji prawników oraz wydziałów prawa uczelni wyższych, dla prokuratorów i przedstawicieli innych zawodów prawniczych. Trochę mnie zdziwiło, że to głównie im autorzy dziękują laurkowo, ale w zasadzie, co w tym dziwnego, wiadomo – prawo i sprawiedliwość są najważniejsze. Muszę przyznać, że zrobiła na mnie wrażenie ta wyliczanka ludzi dobrej sprawy. Można dzięki niej mieć wrażenie, że oto wbrew temu, co mówią autorzy tekstu „Przywrócimy demokratyczne państwo prawa”, prawo u nas ma się dobrze. Nie mogłem tylko w tym wszystkim pojąć zupełnie, dlaczego znalazły się w tekście dwa zdania o PiS-ie, to było ni przypiął, ni przyłatał.

Po co o tym wszystkim piszę? Powiem tak: tekst „Przywrócimy demokratyczne państwo prawa” wywołał we mnie zasmucenie. I to nie głównie ze względu na zawartą w nim treść (czego mozna spodziwać się po pisarzach posługujących się stylem urzedowym?), ale ze względu na jego formę, bo to jest tekst zwyczajnie niechlujnie napisany, jakby tworzony w pośpiechu, na kolanie. Nie mam tu nawet na uwadze jego strony językowej, ale samą jego kompozycję, konstrukcję logiczną i wartość politycznej refleksji w nim zawartej, a w zasadzie brak tej refleksji. Dużo w nim skrótów myślowych, uproszczeń, brakuje w nim mowy spójnej, dobrze skomponowanej, która świadczyłaby o tym, że wyszedł spod pióra świetnych architektów myśli. Każdy tekst, w pewien sposób ukazuje jego autora, niezależnie od tego, czy tego autor chce. Ten tekst nie jest inny, on też pośrednio odsłania jego autorów. Ich konterfekt, który z niego się wyłania, nie jest czymś, co wzbudza uznanie i zaufanie, bo brakuje w nim nomen omen poczucia odpowiedzialności i zdolności do budowania pięknych konstrukcji. A ta umiejętność to przecież podstawowa umiejętność człowieka. Jeśli jej człowiek nie ma, to co najwyżej w swoim życiu może sklecić pokraczną szopę.

I wydało się mi tym samym, że czytając „Przywrócimy demokratyczne państwo prawa”, objadam się dżemem z owoców tarniny z dodatkiem pulpy truskawkowej, że ktoś tu wykpiwa moją głowę i wyszydza moje oko, i nabija się z serca.

"Pisz piórem, kochany Francesco. Słowa pisane mieczem nie są trwałe. Pióro i zeszyt to prawdziwe fundamenty prawdziwego mocarstwa." Bolesław Miciński Moje fotografie https://www.deviantart.com/arte22/gallery

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka